W Dniu Kobiet pragnę chcę poruszyć temat ukrytej kobiecości w otyłym ciele. Niemal każda kobieta na świecie chce być kobieca, nieważne jaki rozmiar nosi. Gdy jednak nosi się rozmiar XXL, to nie jest takie łatwe. Dziś opowiem Ci o ukrywaniu przez kobiety otyłe swojej cielesności, seksualności i piękna jakie w nich drzemie. Zacznijmy od początku.
Rodzimy się jako piękne, pulchne, małe lub duże, ważące więcej lub mniej dzieci. Zaczynają nam lecieć lata. Rośniemy, uczymy się, dojrzewamy, przeżywamy pierwsze miłosne zawody kiedy to obiecujemy sobie, że “ten” był jedynym na świecie. W końcu, zakładamy rodzinę i zdobywamy pracę.
Wraz z dojrzewaniem emocjonalnym, dojrzewa też nasze ciało, które wciąż się. Przychodzi taki moment w życiu wielu kobiet, kiedy spoglądamy na swoje ciało i stwierdzamy:
- Nie mogę na siebie patrzeć!
- Czy ta osoba w lustrze to ja?
- Gdzie się podziała tamta dziewczyna z dawnych lat, pełna wigoru, pięknej figury, inteligentna, pewna siebie?
- Gdzie się podziała moja kobiecość?
Stwierdzamy, że gdzieś uciekło nam “to coś”. Przez te wszystkie lata przybyło 5, 10, 20 lub więcej kilogramów. Ogarnia nas panika, bo w głowie nagle zaświtała nam niechciana myśl: “jestem gruba”. Spójrzmy prawdzie w oczy. Są różne czynniki, które mogą za to odpowiadać: cukrzyca lub insulinooporność, podjadanie, fast foody (bo szybciej, tym też się najem, nie mam czasu na gotowanie), choroba Hashimoto, brak ruchu, lenistwo. Możemy tak wymieniać bez końca.
Wróćmy jednak do myśli “jestem gruba”. Po tej myśli przychodzą następne: “kiedy to stało?”. W końcu zaczynamy same ze sobą walczyć. Mózg zaczyna nas sabotować. Ciało pokazuje prawdę, a my zaczynamy ją tuszować. W jaki sposób? Każda z nas dobrze już wie, bo przetestowanych ma milion pomysłów:
- kupowanie coraz to większych rozmiarów ubrań,
- wybieranie ciemnych kolorów,
- unikanie spotkań ze znajomymi,
- chowanie się po kątach, by nie być „na widoku”.
Nagle okazuje się, że w domu mamy tyle pracy i zadań do zrobienia, że wolimy posiedzieć na kanapie z kolejnym pudełkiem lodów, ciastek i batonów oglądając telewizor, przeglądając media społecznościowe, w których słyszymy o nowym trendzie „body positive”, czyli ciałopozytywności, który głosi akceptowanie siebie, niezależnie od rozmiaru. Wczytujemy się w nowy trend i jesteśmy zadowolone, ponieważ pojawił się kolejny argument, aby zapomnieć o problemie, który nas trawi. Wystarczy na tyle polubić swoje ciało i to jak wyglądamy, aby nie przejmować się opiniami innych, zdrowiem i tym, czy faktycznie jesteśmy szczęśliwe same ze sobą.
Czy rzeczywiście chodzi o to, aby problem naszej kobiecości ukrywać za trendem „zaakceptuje siebie, bez względu na wszystko”? Każda kobieta, czy to nosi rozmiar XS, czy XXL jest kobieca. Ma w sobie “to coś”, co sprawia, że jest wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Tylko kobiety, które nagle się zaokrągliły tu i ówdzie o tej swojej kobiecości zapominają.
Często z powodu nienawiści do samej siebie, chorób, otyłości, obraźliwych słów, braku pewności siebie. Ale mimo nadmiernych kilogramów warto się otworzyć na innych ludzi. Pokazać swoją pozytywną moc, przelewać ją na innych, uśmiechać się jak najwięcej i cieszyć się z każdego dnia. To właśnie jest kobiece. Pokazywanie całemu światu swojego charakteru, ale i podkreślanie atutów ciała. Bo to nie jest tak, że mając nadwagę, nagle stajemy się nieatrakcyjne.
Spójrz w lustro, dostrzeż swoje oczy, włosy, skórę, a może masz piękne łydki? Trzeba siebie kochać i akceptować także w rozmiarze XXL, ale nie oznacza to udawania, że problem nadwagi, która szkodzi zdrowiu nie istnieje. Zawsze warto szukać rozwiązania – to też (a może przede wszystkim) forma dbania o siebie.
Gdy w końcu dojrzewasz do zmian, wiesz że należy działać! Kierując się troską o siebie, rozpoczynasz odchudzanie, a po czasie w końcu widzisz efekty swojej pracy. Zaczynasz mieścić się w sukienki sprzed ciąży, w spodnie ze studiów, jesteś pełna wigoru i pewności siebie. Częściej się uśmiechasz, twarz promienieje, znajomi Cię komplementują, a Ty coraz częściej sięgasz po żywe kolory, odważniejsze fasony. Umawiasz się ze znajomymi na spotkania i przeróżne wyjścia, bo chcesz się pokazać światu. Chcesz, aby każdy zauważył Twą kobiecość, piękno i seksualność, bo w końcu i Ty sama ją odkryłaś!
A Tobie? Z czym kojarzy Ci się pojęcie kobiecości? Według mnie, kobiecość jest zawsze w każdej z nas. To wrażliwość, przyciągający i zadbany wygląd, troska, subtelność, tajemniczość, pewność siebie, uśmiech goszczący na ustach, otwartość, optymizm i miłość. Kobiecość to cząstka każdej z nas, ale czasem o niej zapominamy lub nadmierne kilogramy spychają ją na dalszy plan. Kobiecości nie możemy się pozbyć. Możemy ją ukryć i zagłuszyć, by za jakiś czas ukazała się ona znowu w całej okazałości.
Zawsze szukajmy w sobie pozytywów. Wytrwale dążmy też do tego, aby dbać o siebie kompleksowo i nie bójmy się każdego dnia pokazywać naszej kobiecości.